sobota, 5 października 2013

Wielgachne podsumowanie~

Ilość przeczytanych książek: 

- SIERPIEŃ: 7
Jutro: Kiedy zaczęła się wojna (Marsden John)
Festiwal strachu (Masterton Graham)
W imię miłości (The Pact) (Picoult Jodi)
7 razy dziś (Oliver Lauren)
Rook (Masterton Graham)
Bez skazy (Shepard Sara)
Córka dymu i kości (Taylor Laini)

- WRZESIEŃ: 12
Śniadanie u Tiffany'ego (Capote Truman)
W pierścieniu ognia (Collins Suzanne)
Stephen King na wielkim ekranie (King Stephen)
Delirium (Oliver Lauren)
Miasto popiołów (Clare Cassandra)
I wciąż ją kocham (Sparks Nicholas)
Akademia wampirów (Mead Richelle)
Wszystkie boże dzieci tańczą (Murakami Haruki)
Blask (Adornetto Alexandra)
Przywoływacz Dusz (Martin Gail Z.)
Królowa lata (Marr Melissa)
Marley i ja: Życie, miłość i najgorszy pies świata (Grogan John)


Najlepsza pozycja:
"Córka dymu i kości" Taylor Laini oraz "Przywoływacz Dusz" Gail Z. Martin.

Największe rozczarowanie:
"Festiwal strachu" Grahama Mastertona. Zdecydowanie spodziewałam się czegoś lepszego. 
"Królowa lata" Melissy Marr. Całkowite nieporozumienie.


Ilość opublikowanych recenzji: 0
Niestety, nie miałam możliwości, żeby cokolwiek napisać, ale będę się starała nadrabiać braki.

Informacje dodatkowe:
Nie spodziewałam się, że przeczytam na wyjeździe aż tyle książek. Jednak długie podróże pociągami i okropne problemy ze snem (które nasilały się im bliżej było do powrotu do domu) zrobiły swoje! Jest to też wielka zasługa czytnika - teraz już nigdzie się bez niego nie będę ruszać! Gdy sobie pomyślę, że miałabym dźwigać tyle książek gdziekolwiek... Nie, zdecydowanie uwielbiam mój czytnik. Dziewiętnaście książek w dwa miesiące. Huhuhu. Ciężko będzie mi teraz pobić ten rekord. 

Co w październiku?
Październik i powrót na uczelnię. Zapewne nie będę miała aż tyle czasu na czytanie co w poprzednich miesiącach. Chociaż kto wie, w sumie takiego września też się nie spodziewałam. Chociaż z drugiej strony mam też ogromne braki serialowe (a przecież lada chwila pojawią się nowe - w tym mój wyczekiwany Dracula <3). Na pewno chcę przebrnąć w końcu przez drugi tom trylogii "Millenium" Stiega Larssona. Planuję też dokończyć "Serca Atlantydów" Stephena Kinga. Dobrze byłoby też pożegnać się z Katniss i raz na zawsze zamknąć "Kosogłosa". Ogólnie - miesiąc pod znakiem kończenia zaczętych książek. Co potem? Może jakaś Jodi Picoult? Czaję się też od dłuższego czasu na "Papierowe miasta", które już od ładnych paru miesięcy czekają na półce, aż po nie sięgnę. 
Chcę też zamieścić chociaż kilka recenzji z książek, które pochłonęłam w wakacje. 
Jestem na etapie wyszukiwania jakichś ciekawych wyzwań czytelniczych. Jeśli ktoś zna coś godnego polecenia to proszę dać znać ^^

czwartek, 1 sierpnia 2013

Dziewiętnaście minut - Jodi Picoult


Tytuł: Dziewiętnaście minut
Tytuł oryginału: Nineteen Minutes
Autor: Jodi Picoult
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: Styczeń 2009
Liczba stron: 688
Ocena: 9/10



Siedemnastoletni Peter Houghton przez lata był obiektem szykan rówieśników. Porzuciła go nawet najlepsza przyjaciółka, Josie Cormier, na rzecz grupy najpopularniejszych dzieciaków w szkole, które należały do najzagorzalszych prześladowców Petera. W końcu dochodzi do przesilenia - jeden szczególny akt okrucieństwa popycha Petera do czynu, który zmieni życie wielu mieszkańców jego rodzinnego miasteczka. Dziewiętnaście minut zemsty Petera wpłynie znacząco na życie - także zawodowe - sędzi Alex Cormier, której córka, Josie, znalazła się w samym centrum dramatycznych wydarzeń; natomiast Lacy i Lewis Houghton, rodzice nastolatka, niemal dosłownie znajdą się w kręgu piekła.(opis z merlin.pl)




"W dziewiętnaście minut można skosić frontowy trawnik, ufarbować włosy, obejrzeć tercję meczu hokejowego. Dziewiętnaście minut wystarczy, żeby zaplombować ząb, upiec ciastka, poskładać pranie pięcioosobowej rodziny.
Lub też: jak to zrobił Peter Houghton, w dziewiętnaście minut można doprowadzić do zagłady istniejący dotychczas świat."

Małe miasteczko, w której wszyscy wszystkich znają. Dzieciaki w tym samym gronie kontynuują naukę w kolejnych placówkach szkolnych. Wspólne przedszkole, wspólna podstawówka i tak dalej. Gdy raz przechlapiesz sobie u rówieśników, masz dwa wyjścia z sytuacji: albo trochę ci podokuczają i szybko zapomną, znajdując sobie kolejny obiekt szykan, albo będziesz miał z nimi na pieńku już zawsze.

Z tym drugim przypadkiem spotyka się Peter Houghton. Od pierwszego dnia szkoły jest prześladowany i poniewierany przez "kolegów". Początkowo niewinne żarty (wyrzucenie z autobusu jego wymarzonego pudełka na drugie śniadania z Supermanem) stopniowo przeradzają się w coraz to dotkliwsze zaczepki. Pobicia, spychanie ze schodów i ubliżania są na porządku dziennym. Pod koniec liceum zdarzyło się jednak coś, co z powodzeniem możemy nazwać momentem kulminacyjnym całej historii. Coś, co pchnęło Petera do popełnienia potwornej zbrodni w której zginęło lub ucierpiało mnóstwo osób. 

Czym wyróżnia się Peter, że to właśnie on był tak usilnie napiętnowany przez rówieśników? Niczym szczególnym. Nie był niepełnosprawny, nie miał wady wymowy, nie odbiegał od innych tak naprawdę w niczym. Owszem, może był trochę słabszy fizycznie, ale nic poza tym. Wydaje mi się, że zgubiła go jego wrażliwość i delikatność. No, ale niewątpliwie często było tak, że sam się podkładał swoim oprawcom i sam stwarzał sytuacje, przez które potem musiał cierpieć.

Miał starszego brata do którego przez całe życie był porównywany i z którym w niczym nie mógł się równać. Nie mógł też liczyć na jego pomoc w szkole, gdyż on też mu dokuczał. Rodzice Petera właściwie nie zwracali na niego uwagi, nie ingerowali w jego życie, nie poświęcali mu dostatecznie dużo uwagi. Swoje problemy napiętnowany chłopiec starał się rozwiązywać samodzielnie, a napięcie wyładowywał tworząc coraz to nowsze gry komputerowe, w których głównym zadaniem gracza było zniszczenie szkolnych gwiazd, mięśniaków i tym podobnych osobników.

Josie była pierwszą i jedyną przyjaciółką Petera. Początkowo spędzali ze sobą każdą chwilę, później jednak z biegiem czasu dziewczynie zaczęło zależeć na popularności. Zapragnęła życia w blasku szkolnych fleszy i dlatego porzuciła Petera. Jej matka, szanowana pani sędzia, nie poświęca jej za wiele czasu skupiając się na karierze. Po szkolnym armagedonie sytuacja stopniowo się zmienia, ale kobieta nie potrafi sprostać zadaniom matki. 

Jodi Picoult po raz kolejny porusza w swojej książce trudny temat. Tym razem mamy do czynienia z przemocą w szkole. Mamy tu piękny przykład na to, jak placówki edukacyjne nie potrafią poradzić sobie z tym jakże popularnym problemem. Najprościej przecież udać, że nic się nie widzi, ewentualnie wysłać na dywanik delikwenta na dywanik do dyrektora bądź zrobić pogadankę przed całą klasą w stylu "proszę nie dokuczać Peterowi...", która skutkuje jedynie jeszcze większymi kłopotami i jeszcze dotkliwszymi zaczepkami. Zostawiony samopas, nie mogący liczyć na niczyją pomoc chłopak w końcu postanowił sam wymierzyć sprawiedliwość i sięga po broń. Ja wiem, to tylko fikcja literacka, ale wcale nie jest mi trudno wyobrazić sobie taką sytuację w rzeczywistości. Sama chodziłam przecież do szkoły i byłam świadkiem, gdy pewna grupa gnębiła tego czy innego ucznia z jakiegoś tam sobie tylko znanego powodu. Młodzież jest podła i okrutna. Co do tego nie ma żadnych wątpliwości. Dla odrobiny sławy i uznania w oczach rówieśników nastolatek jest w stanie zrobić wiele nie licząc się z konsekwencjami.

W tym przypadku ciężko jest jednoznacznie wskazać, kto tak naprawdę zawinił. Na pewno nie jest to jedna czy dwie osoby. Odpowiedzialność za strzelaninę w szkole ponoszą po części wszyscy. Peter, bo sięgnął po broń i dokonał masakry, podczas gdy mógł znaleźć inne wyjście z sytuacji, na pewno nie tak drastyczne. Jego rodzice, bo nie poświęcili mu wymaganej uwagi i nie dostrzegali problemu. Nauczyciele w szkole, bo nie zareagowali. Szkolni koledzy, bo na każdym kroku dokuczali i szykanowali Petera. Josie, bo opuściła przyjaciela, kiedy ten najbardziej jej potrzebował.

Zdecydowanie polecam tę książkę wszystkim, którzy mają bądź mieli kiedykolwiek do czynienia z przemocą w szkole bądź byli ofiarami szykan ze strony rówieśników (lub sami kogoś prześladowali). Ponadto, moim zdaniem dobrze by było, gdyby ta konkretna pozycja znalazła się w spisie lektur dla przyszłych nauczycieli czy w czymś takim. 

"Dziewiętnaście minut" jest póki co moją ulubioną książką Jodi Picoult. Ze wszystkich jej powieści, które do tej pory miałam przyjemność przeczytać, ta zrobiła na mnie największe wrażenie, a historia w niej opisana dosłownie wbiła mnie w fotel. 

Najsmutniejsze w całej powieści jest to, że tej katastrofie można było zapobiec. Wystarczyło tylko w odpowiednim momencie zareagować, otworzyć oczy. Dostrzec, że dzieje się coś złego. 

Podsumowanie lipca

Ilość przeczytanych książek: 10 
Igrzyska Śmierci - Suzanne Collins
Błękit Szafiru - Kerstin Gier
Klątwa Tygrysa - Colleen Houck
Geniusz - Graham Masterton
Krucha jak lód - Jodi Picoult
Czarna bezgwiezdna noc - Stephen King
Dziewiętnaście minut - Jodi Picoult
Kwiaty na poddaszu - Virginia Cleo Andrews
Pretty Little Liars. Kłamczuchy - Sara Shepard
Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz - Lisa See

Ilość stron: 4292
średnio 138 stron dziennie, więc nie jest źle ^^

Najlepsza pozycja: 
Geniusz - Graham Masterton
Dziewiętnaście minut - Jodi Picoult

Największe rozczarowanie:
Kwiaty na poddaszu - Virginia Cleo Andrews
Kwiat Śniegu i sekretny wachlarz - Lisa See

Ilość opublikowanych recenzji: 5

Informacje dodatkowe:
Liczba recenzji pozostawia wiele do życzenia, niestety. Powodem jest mój ograniczony internet, którego przez dość długi czas nie miałam (z własnej głupoty).

Co w sierpniu?
Mam nadzieję, że odzyskałam internet już na dobre i jakoś na początku sierpnia postaram się nadgonić z recenzjami, ale na 100% niczego nie obiecuję, bo różnie z tym dotrzymywaniem słowa bywa. Niestety, 12 sierpnia wyjeżdżam (bez laptopa, ale za to z kindelkiem :D) do Japonii i wracam dopiero 29 września, więc w tym czasie raczej żadne nowe posty się nie pojawią. Ale za to po powrocie możecie się spodziewać mnóstwa recenzji, bo sądzę, że w czasie długich podróży pociągami wzdłuż i wszerz Kraju Kwitnącej Wiśni zdążę przeczytać duuuużo książek.

wtorek, 23 lipca 2013

Krucha jak lód - Jodi Picoult



Tytuł: Krucha jak lód
Tytuł oryginału: Handle with Care
Autor: Jodi Picoult
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: maj 2010
Liczba stron: 616
Ocena: 7/10





Niezapomniana opowieść o tym, jak kruche jest życie oraz do czego może posunąć się człowiek, kiedy chce je chronić.

Rodzice oczekujący narodzin dziecka mają tylko jedno życzenie: żeby było zdrowe. Nie musi być idealne. Charlotte i Sean O'Keefe - małżeństwo z kilkuletnim stażem - także wybraliby zdrowie dla swojego dziecka. Niestety, kiedy na świat przychodzi ich młodsza córka Willow, okazuje się, że cierpi na rzadką chorobę genetyczną objawiającą się niezwykłą łamliwością kości. Ich życie staje się pasmem bezsennych nocy, rosnących długów, współczujących spojrzeń innych rodziców i, co może najgorsze, nieustannego rozpamiętywania: co by było gdyby? Gdyby o chorobie Willow było wiadomo odpowiednio wcześnie? Gdyby urodziła się zdrowa?

Ciążę Charlotte prowadziła jej najlepsza przyjaciółka - Piper. Po jednym z niewinnych upadków Willow, który kończy się złamaniem obu kości udowych, Charlotte i Sean szukają pomocy u prawnika. Ten doradza im wytoczenie Piper procesu o błąd w sztuce lekarskiej... Wygranie sprawy gwarantowałoby rodzinie odszkodowanie, a co za tym idzie, lepszą opiekę nad córką. Jest tylko jedno ale - matka musi przyznać, że usunęłaby ciążę, gdyby wiedziała o chorobie córki. Czy zdecyduje się na taki krok? Jak wiele poświęci z miłości do dziecka?

Głęboko poruszająca powieść Jodi Picoult ukazuje rodzinę żyjącą z nieprawdopodobnym ciężarem, walkę o utrzymanie rodzinnych więzi oraz potężną siłę miłości.


Przepełniona bólem i cierpieniem opowieść. O dziecku, które może złamać sobie kość (i to z przemieszczeniem) w tak naprawdę każdej sytuacji i które spędziło mnóstwo czasu w gipsie typu żabka. O matce, która za cenę ogromnego odszkodowania jest w stanie pozwać do sądu najlepszą (i jedyną) przyjaciółkę, poświęcić małżeństwo i kłamać (choć nie do końca można nazwać to kłamstwem) przed sądem, twierdząc, że gdyby od początku wiedziała, że urodzi chore dziecko, poddałaby się aborcji. O ojcu, który nie może pogodzić się z decyzją żony i do którego dopiero zaczyna docierać fakt, jak wiele stracił spędzając całe dnie w pracy, a nie przy córkach. O nastolatce, która usilnie próbuje zwrócić na siebie uwagę kogokolwiek, która potrzebuje pomocy i wsparcia, która nie chce już dłużej być niewidzialna. O położnej, która za sprawą najlepszej przyjaciółki straciła zapał do pracy i szuka pocieszenia w pracach remontowych.

Mogłabym tak pisać w nieskończoność. Ta książka jest tak wielowątkowa, momentami strasznie trudna i skłaniająca do postawienia sobie wielu kłopotliwych pytań. Co zrobiłabyś, gdybyś będąc w ciąży dowiedziała się, że urodzisz dziecko chorujące na nieuleczalną chorobę, która uniemożliwi mu normalne funkcjonowanie? Czy poddałabyś się aborcji tylko dlatego, że dziecko nie spełnia jakichś twoich wymagań? Czy miałabyś serce przed sądem i własnym dzieckiem zeznać, że gdybyś wiedziała o jego chorobie, zdecydowałabyś się na usunięcie ciąży? 


"Rodzina nigdy nie jest taka, jakiej pragniemy. Wszyscy marzymy o tym, co niemożliwe: idealnym dziecku, kochającym mężu, o matce, która kiedyś nie chciała nas zatrzymać. Żyjemy w dużych domkach dla lalek, kompletnie nieświadomi tego, że w każdej chwili może pojawić się wielka dłoń i zmienić wszystko, co nas otacza, wszystko, do czego jesteśmy tak przywiązani."


Charlotte. Matka i męczennica. Zdecydowanie znajduje się w czołówce moich najbardziej znienawidzonych postaci. Chciała (rzekomo) dobrze, wyszło inaczej. Nie potrafiła postawić się w sytuacji córki, wydawało jej się, że jest za mała by cokolwiek z tego wszystkiego zrozumieć. Wmawiała jej, że to, co będzie zeznawać w sądzie jest po prostu kłamstwem, dzięki któremu zdobędą fundusze na dalsze leczenie dziewczynki. Tyle, że to nie było kłamstwo, a najszczersza prawda, do której nie potrafiła się przyznać. Nie liczyła się z uczuciami męża, przyjaciółki, własnych dzieci. Teoretycznie działała w dobrej wierze, ale nie przyjmowała do wiadomości, że ktoś może mieć inne zdanie niż ona. I to ją w moich oczach zgubiło.

Sean. Facet ideał. Owszem, zaharowywał się na śmierć, a przez to wiele stracił w oczach córek. Jednak on, w przeciwieństwie do żony naprawdę się o nie troszczył. Obchodziło go to, co one czują, co je bawi, a co smuci. Chciał być ich najlepszym przyjacielem.

Amelia. Starsza siostra Willow. Przez chorobę siostry cierpi także ona. Nie może w pełni cieszyć się życiem tak jak jej rówieśnicy, nie może nigdzie wyjeżdżać, ponieważ przez wszystkie wydatki na Willow, jej rodzina nie ma pieniędzy na wszelkie inne zachcianki. Ma wrażenie, że rodzice jej nie dostrzegają i popada w bulimię. 

Willow. Od urodzenia choruje na niezwykle ciężką łamliwość kości. Jeszcze przed narodzinami miała kilka złamań. Mimo wszystko, dziewczynka nie użala się nad sobą i czerpie z życia pełnymi garściami. Zna całe mnóstwo ciekawostek, którymi sypie jak z rękawa. Zdaje się, że mimo że jest najmłodsza, to właśnie ona rozumie z całej tej sytuacji najwięcej.


"Kiedy chronisz ukochaną osobę przed cierpieniem - zarówno gdy już cierpi, jak i kiedy dopiero ma cierpieć - to jak to nazwać: morderstwem czy miłosierdziem?"

W tej historii praktycznie wszystko jest nie tak. Nie ma tu ani grama z tego, co w naszym mniemaniu może uchodzić za typowy przykład "normalnej rodziny". Najsmutniejsze w tym wszystkim było to, że problem u Amelii nie został zauważony przez rodziców, a przez kogoś zupełnie obcego, spoza rodziny. Kogoś, kto właściwie nie musiał się wtrącać i kogo nie powinno interesować, co dzieje się w tej czy innej rodzinie.

"Każdy człowiek chce być kochanym. To pragnienie popycha nas do najgorszego."


Uwielbiam Jodi Picoult. Co prawda dużo czasu zajmuje mi doczytanie jej książek do końca, ponieważ kosztuje mnie to wiele emocji, ale gdy już zamykam na dobre którąś z jej historii, mam w głowie i sercu totalną pustkę. Tak samo było tym razem. Po przeczytaniu ostatniego zdania dosłownie nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Po pierwsze - nie takiego zakończenia się spodziewałam. Po drugie - musiałam dać upust emocjom, które kumulowały się we mnie przez ponad 600 stron. Nieczęsto zdarza mi się trafić na takiego autora, który jest w stanie aż tak mnie poruszyć. 

środa, 17 lipca 2013

Geniusz - Graham Masterton


Tytuł: Geniusz
Tytuł oryginału: Genius
Autor: Graham Masterton
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2012
Liczba stron: 428
Ocena: 9/10



W 1942 roku grupa Japończyków dokonuje zuchwałego porwania pewnego naukowca. Wydarzenie to odbije się echem ponad pół wieku później, kiedy to młody, spokojny, niedoszły muzyk Micky Frasier dokona heroicznego czynu i uratuje napadniętego przez dwóch zbirów doktora od niechybnej śmierci. Ocalony mężczyzna jest kimś wyjątkowym, geniuszem w każdej dziedzinie, a spotkanie z nim całkowicie odmieni przeciętne dotąd życie Frasiera. Doktor jest wynalazcą metody znacznie poprawiającej funkcjonowanie ludzkiego mózgu i w ramach podziękowania postanawia podzielić się głęboko skrywanym mrocznym sekretem ze swoim wybawcą. Poznawszy go Micky wplącze się w przerażającą aferę zagrażającą życiu jego samego i najbliższych mu osób.  Geniusz to powieść o marzeniach i cenie, jaką trzeba zapłacić za ich spełnienie.


Kto z nas nie wyobrażał sobie lepszego życia? Kto z nas nie chciałby być mądrzejszy, bogatszy, lepszy? Czy mając możliwość zakosztowania innego życia, czy gdybyście mogli wiedzieć rzeczy, o których nawet wam się nie śniło, skorzystalibyście z okazji? W takiej sytuacji został postawiony Micky Frasier, zupełnie zwyczajny mężczyzna, który marzy o wielkiej karierze gwiazdy rocka, a w rzeczywistości pracujący na zmywaku we włoskiej knajpie.

Jego życie wywraca się do góry nogami, gdy stał się świadkiem dziwnego wydarzenia. Zobaczył jak dwóch potężnych mężczyzn usiłuje porwać jakiegoś staruszka. Oczywiście dobroduszny Micky nie był w stanie przejść obojętnie widząc ludzką krzywdę, więc rzucił się na pomoc starszemu panu. I to ściągnęło na niego całe mnóstwo problemów. 

To nie tak, że Micky nie miał innego wyjścia. Miał wybór. Nie musiał brać środka, który otrzymał od doktora, a jednak zrobił to. Ludzka ciekawość i chęć bycia lepszym zwyciężyła. Czy mu się to opłacało? Nie sądzę. Jego decyzja pochłonęła wiele ludzkich żyć, na jego bliskich spadły same kłopoty, a on sam został wplątany w akcję uruchomienia dziwnych maszyn. 

Kim są ludzie, którzy tak zawzięcie ścigają doktora? Co będzie musiał zrobić Micky? Czy wszystko skończy się szczęśliwie?  

"Geniusz" to pierwsza książka Mastertona, którą przeczytałam. Wcześniej dużo słyszałam o tym pisarzu, ale byłam tak zakochana w Stephenie Kingu, że nie dopuszczałam do siebie możliwości, że ktoś może dorównywać mu w powieściach grozy. A teraz strasznie żałuję, że tyle zwlekałam z poznaniem twórczości Grahama Mastertona. 

Strasznie podobała mi się postać Mickiego i ogólnie sytuacja, z jaką przyszło mu się zmierzyć. Początkowo trochę gubiłam się w fabule, ze względu na mnogość postaci - nie mogłam się zorientować kto jest dobry a kto zły, która organizacja odpowiada za co - ale potem, gdy już wszystko zaczęłam rozumieć, doszłam do wniosku, że to był celowy zabieg Mastertona. Mimo dość dużej objętości, książkę czytało mi się niezwykle dobrze. Dwa dni i koniec. Nie było słabszych momentów, akcja w żadnym wypadku się nie ciągnęła, obeszło się bez niepotrzebnych zapychaczy w fabule. 

Jestem bardzo ciekawa, czy inne twory Grahama Mastertona utrzymują podobny poziom, czy akurat trafiła mi się jedna z lepszych jego powieści. Na pewno w niedługim czasie przeczytam jeszcze jakąś jego książkę, pytanie tylko brzmi: którą? Wiem, że napisał ich dość pokaźną liczbę i aż nie wiem, za co się zabrać w pierwszej kolejności. 

Ktoś z was coś czytał? Możecie mi coś polecić?

piątek, 12 lipca 2013

Klątwa Tygrysa - Colleen Houck


Tytuł: Klątwa Tygrysa
Tytuł oryginału: Tiger's Curse
Tom: #1
Autor: Colleen Houck
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2012
Liczba stron: 360
Ocena: 8/10







Były już wampiry, wilkołaki, zombie... Teraz pora na tygrysy! Tak, na tygrysy. Takie wielkie dzikie koty w paski. 

Kelsey właśnie zaczęły się wakacje. Chcąc dorobić sobie do studiów postanowiła znaleźć sobie pracę. I gdzie trafiła? Do cyrku! Tam właśnie zaczęła się jej przygoda z niezwykłym białym tygrysem, Dhirenem. Co było w nim takiego niezwykłego? Nie wykazywał ni grama agresji, robił to czego się od niego wymagało i wydawało się, że rozumie totalnie wszystko, co się do niego mówi. Dziewczynę tak zauroczył ten piękny kot, że któregoś dnia zrobiła coś, czego nikt przy zdrowych zmysłach nigdy w życiu by nie zrobił. Wsadziła rękę między pręty klatki i pogłaskała go! I tutaj kolejne zaskoczenie, bo przecież każdy normalny tygrys zapewne skorzystałby z okazji i rozszarpał ten kawał mięcha na strzępy. Ale nie nasz poczciwy Dhiren, który... zaczął lizać rękę Kelsey.

Niesamowita więź między nastolatką a tygrysem bardzo szybko się pogłębiała, aż pewnego dnia w cyrku pojawił się tajemniczy pan Kadam. Zaproponował dziewczynie podróż do Indii w towarzystwie jego i tygrysa, gdzie zwierzę miało trafić do rezerwatu. Oczywiście książka nie miałaby sensu, gdyby Kels odmówiła. I w ten oto sposób trafiamy do malowniczych Indii, gdzie Kels zdana jest jedynie na siebie (no i tygrysa). Okazuje się bowiem, że wcale nie jedzie do żadnego rezerwatu, a ona sama zostaje porzucona w samym środku dżungli. 

W miarę gdy poznajemy historię, poznajemy historię Rena i jego brata, Kishana. Obaj bracia zostali za sprawą klątwy zamienieni w tygrysy, a zadaniem Kelsey jest jej cofnięcie, gdyż jak się okazuje, tylko ona jest w stanie to zrobić. 

Długo zastanawiałam się nad przeczytaniem tej książki. Z jednej strony niesamowicie mnie do niej ciągnęło, z drugiej jednak trochę się obawiałam, że piękna okładka może robić za taki kamuflaż i w środku czeka mnie jedno wielkie rozczarowanie. Przeczytałam strasznie dużo recenzji na temat tej serii i w znacznej większości komentarze były pozytywne. I chyba to przesądziło. 

Kelsey to zwykła nastolatka, która nie do końca rozumie, co siedzi w jej głowie (i sercu). Niby zdawała sobie sprawę z uczucia, jakim darzy Dhirena-nie-tygrysa, ale sama sobie próbowała zaprzeczyć. Rozumiem, bała się odrzucenia i tego, że chłopak sprawi jej jedynie ból. Ot, takie rozterki małolaty. Tak czy inaczej, skończyła z chwilowo złamanym sercem.

Ogólnie rzecz biorąc, poza działającym na nerwy zachowaniem Kelsey, książka zdecydowanie na plus. Bardzo szybko i lekko się ją czytało - zapewne dzięki narracji pierwszoosobowej. Dodatkowym atutem jest umiejscowienie akcji - Indie.

Cieszę się, że Kelsey nie rozwiązała całej klątwy już w pierwszej części sagi. Na pewno doczytam serię niedługo do końca. Chcę wiedzieć jak skończy mój ulubieniec, pan Kadam, a także ciekawi mnie, jak rozwiąże się sprawa między Kels a Renem (no dobra, jestem na 99% pewna, że wiem jak się skończy, ale i tak chcę przeczytać).

W skład serii wchodzą:
Klątwa Tygrysa || Wyzwanie || Wyprawa || Przeznaczenie