piątek, 28 czerwca 2013

High Five! - Plany czytelnicze na wakacje


HIGH FIVE! to nowa akcja, w związku z którą na blogu pojawiać się będą rankingi ulubionych, najlepszych, najbardziej interesujących, bądź najgorszych książek, filmów, gier, postaci, itp...
Dzięki temu zarówno czytelnicy mogą poznać bliżej blogerów, jak i blogerzy czytelników, jeśli ci będą chętni na podzielenie się swoimi przemyśleniami i opiniami.
KLIK < Link dla zainteresowanych :)


Co prawda mam w planach na te wakacje całe mnóstwo książek (na czytniku póki co czeka już blisko 80 książek) i w związku z tym strasznie ciężko zdecydować się na jakieś pięć konkretnych (tym bardziej, że niektóre to całe serie, a nie tylko pojedyncze książki). Ale przejdźmy do rzeczy...

1. Trylogia Czasu (Czerwień Rubinu, Błękit Szafiru, Zieleń Szmaragdu) - Kerstin Gier
Przeczytałam już pierwszą część trylogii i naprawdę w najbliższych dniach chcę poznać resztę przygód Gwendolyn i Gideona. Zdecydowanie czegoś tak lekkiego i przyjemnego do czytania potrzebowałam. Ot, lekka i sypatyczna seria dla młodzieży (zaliczam się jeszcze do niej? xD)

2. Klątwa Tygrysa (Klątwa Tygrysa, Wyzwanie, Wyprawa, Przeznaczenie) - Collen Houck
Wiele słyszałam o tej serii i już od dawna mam wielką ochotę na jej przeczytanie. Poza tym totalnie oczarowała mnie piękna okładka z tygrysem. 

3. Dziewiętnaście Minut - Jodi Picoult
Po przeczytaniu kilku książek tej pani jestem pod jej ogromnym urokiem. O tej konkretnej nasłuchałam się całe mnóstwo pozytywnych opinii i już dawno miałam się za nią wziąć, a teraz, mam nadzieję, w końcu będę miała na to czas.

4. Księżniczka z lodu - Camilla Lackberg
Niedawno dostałam całą serię książek pani Lackberg i dobrze byłoby się za to wziąć, żeby się tak nie kurzyły na półce. 

5. Gone. Głód. Faza druga - Michael Grant
Przeczytałam pierwszy tom i bardzo mi się podobały przygody zdanych na siebie dzieciaków. Może to ze względu na to, że kiedyś czasem się zastanawiałam, co by było, gdyby wszyscy dorośli nagle zniknęli. Przykład takiego "co by było, gdyby" mamy właśnie w tej serii. Po mocnym wstępie jaki zaserwował nam autor w pierwszej części jestem bardzo ciekawa, co takiego wydarzy się dalej. Wnioskując po tym, że tych części jest jeszcze kilka, domyślam się, że dorośli raczej nieprędko się pojawią. Brak dorosłych = Brak kontroli, a to oznacza kłopoty.

W najbliższym czasie zobaczymy co z tego wyjdzie... ^^

czwartek, 27 czerwca 2013

Jestem kotem - Natsume Soseki




Tytuł: Jestem kotem
Autor: Natsume Soseki
Wydawnictwo: Książka i wiedza
Data wydania: 1977
Liczba stron: 500
Ocena: 4/10







Musiałam przeczytać tę książkę na zajęcia z literatury japońskiej. Zachęcił mnie tytuł i dość osobliwy pomysł. Rzecz w tym, że narracja prowadzona jest w pierwszej osobie, a całą historię opowiada nam... kot!
Pewnego dnia do gospodarza przyplątał się kot. Za nic w świecie nie mógł się go pozbyć, więc ostatecznie pozwolił mu zostać. Kot nie ma imienia, po prostu sobie jest. 

Poznajemy jego kolegę, Kuro od riksiarza, przyjaciół gospodarza, jego dzieci. Przez te pięćset stron przewija się całe mnóstwo bohaterów. Aż momentami miałam problem z zapamiętaniem, kto kim jest, bo strasznie mi się mieszały imiona. Tytułowy kot opowiada nam jak wygląda jego życie wśród ludzi, jak ich odbiera, co o nich myśli. Zadziwia czytelnika swoją inteligencją i obraża zachowanie ludzi, którzy są zapatrzeni na Zachód. Kot ten ma większe poczucie patriotyzmu od człowieka. 

Jest to opowieść satyryczna. Wiele razy zdarzyło mi się zaśmiać pod nosem przy jakiejś zabawnej scence. Jednakowoż było mnóstwo momentów, kiedy chciałam odłożyć książkę i już więcej do niej nie wrócić. Bardzo długie zdania i na potęgę dodawane wtrącenia uniemożliwiały skupienie się na tym, co czytałam i działały na nie odpychająco. Zapewne gdyby nie to, moja ocena byłaby znacznie wyższa. Nie licząc tych wtrąceń i zbytecznego (według mnie) przeciągania, książkę naprawdę dobrze się czytało.
Natsume Soseki to jeden z najpopularniejszych pisarzy japońskich z początków XX w. Poza "Jestem kotem" jednym z jego najbardziej znanych utworów jest "Sedno rzeczy", które też niebawem planuję przeczytać.

Wypalone cienie - Kamila Shamsie




Tytuł: Wypalone cienie
Autor: Kamila Shamsie
Wydawnictwo: Świat Książki
Data wydania: 2011
Liczba stron: 431
Ocena: 9/10




Akcja książki młodej, pakistańskiej pisarki, Kamili Shamsie pod tytułem „Wypalone cienie” rozpoczyna się w Nagasaki, na kilka dni przed zrzuceniem bomby atomowej. Wydarzenie to jest punktem zwrotnym w całym życiu pewnej Japonki, Hiroto, której wali się wówczas cały świat. W wybuchu ginie jej narzeczony, niemiecki emigrant, Konrad, a jej plecy zostają do końca życia naznaczone poparzeniami w kształcie ptaków.

Nie mogąc znieść dalszego życia w Japonii, Hiroto wyjeżdża do siostry zmarłego narzeczonego, do New Delhi, z którą bardzo szybko się zaprzyjaźnia. Z biegiem czasu w jej życiu pojawiają się coraz to nowe osoby, wśród których jest Pakistańczyk Sajjad, który na nowo wprowadzi kolory do czarno-białego życia Hiroto.

Książka ta opowiada dzieje dwóch rodzin, które wskutek jednego bolesnego wydarzenia zostają ze sobą związane na całe lata. Fabuła opowiada historię na przestrzeni prawie sześćdziesięciu lat (od zrzucenia bomby atomowej na Nagasaki do ataku na World Trade Center). Poznajemy życie nie tylko Hiroto i Sajjada, ich syna Raży, a także Niemki Elizabeth, jej syna Henry’ego i wnuczki Kim. Sposób, w jaki ich losy się łączą i jak niesamowicie są ze sobą powiązani jest cudowny. Wszystko jest spójne, poukładane. Niekiedy czytelnik ma mętlik w głowie, ponieważ w fabule dzieje się coś takiego, na co sam w życiu by nie wpadł.

„Wypalone cienie” to niesamowita historia, w której przeplata się mnóstwo różnych kultur. Poznajemy Pakistan, Japonię, Iran, Indie, Amerykę, Afganistan. Bohaterowie podróżują, akcja toczy się w różnych częściach świata. Autorka fantastycznie opisała przyrodę, a także dużo uwagi poświęciła sytuacji politycznej w Indiach i Pakistanie. Czytelnik dowiaduje się, jak wyglądało życie nowo powstałym kraju, Pakistanie. Autorka porusza ważne problemy, jak chociażby różnice kulturowe, polityka międzynarodowa oraz jej następstwa, konflikty na Bliskim Wschodzie. W tym wszystkim stłoczeni są ludzie z krwi i kości, którzy próbują odnaleźć się w nieprzychylnej rzeczywistości. Bohaterowie wystawiani są na próby, podejmują się heroicznych czynów, kochają i nienawidzą, a przede wszystkim starają się zrozumieć, dlaczego ten świat w którym przyszło im żyć, jest tak okrutny.Dodatkowym plusem powieści niewątpliwie jest łatwość z jaką czytelnik zżywa się z główną bohaterką, Hiroto.

„Wypalone cienie” to niewątpliwie trudna książka. Podejmuje poważne tematy, która ciężko jednoznacznie ocenić jako dobre lub złe. Poznajemy osoby, które nie mogą odnaleźć się we własnym kraju, bądź które swój kraj w jakiś sposób utraciły. Jest to jedna z najciekawszych historii, jakie przeczytałam w ostatnim czasie.

Blondynka Tao. Rajd samochodami przez dżunglę w Malezji - Beata Pawlikowska

Tytuł: Blondynka Tao. Rajd samochodami przez dżunglę w Malezji
Autor: Beata Pawlikowska
Wydawnictwo: Wydawnictwo G+J
Data wydania: 2006
Liczba stron: 238
Ocena: 4/10



„Blondynka Tao” to moje pierwsze spotkanie z twórczością znanej polskiej podróżniczki, Beaty Pawlikowskiej. Przed przeczytaniem tej książki spotkałam się ze skrajnie różnymi opiniami na temat tej pani. Podobnie do innych podróżników, takich jak chociażby Wojciech Cejrowski, Pawlikowska ma zarówno zwolenników jak i przeciwników. Byłam dość sceptycznie nastawiona do tej książki, ale postanowiłam nie bazować na opiniach innych i chciałam sama przekonać się czy pani Beata przekona mnie do siebie, czy wręcz przeciwnie.

W tej konkretnej książce towarzyszymy pani Beacie Pawlikowskiej w niezwykle trudnym rajdzie po malezyjskiej dżungli. Dzięki plastycznemu językowi, jakim posługuje się autorka, jesteśmy w stanie momentami prawie poczuć błoto, którym przez ciągle padający deszcz pokryci są bohaterowie książki. Dość szczegółowo zostaje przedstawiona nam fauna i flora malezyjskiej Dżungli Dinozaurów. Wiemy, z czym możemy się spotkać zapuszczając się w dzikie rejony dżungli. Wiemy, że gdy nie będziemy ostrożni, możemy natknąć się na krwiożercze stada pijawek, tylko czekające na to, by opić się naszej krwi.

Autorka nie pominęła też swoich współtowarzyszy podróży, z którymi przyszło spędzić jej malezyjską wyprawę. W ten sposób poznajemy polską ekipę podróżniczą: wiecznie narzekającego na wszystko fotografa Balkona, mechanika samochodowego Romka, Konika, który miał być odpowiedzialny za obserwacje, a także Agnieszkę i Marka Janaszkiewiczów, polskich rajdowców. Prócz przewijających się przez całą książkę Polaków, poznajemy też wielu obcokrajowców – całą masę podejrzanie zachowujących się Chińczyków z kierowcą-Chrisem na czele, rudowłosą Urugwajkę Patricię, która swoją urodą oczarowała jednego z Chińczyków, Węgra Laszla i całą masę innych, mniej bądź bardziej ważnych postaci.

Tym, co momentami strasznie mnie irytowało podczas czytania, było ciągłe narzekanie polskich kolegów Pawlikowskiej. Balkon, Romek i Konik zostali przedstawieni jako wiecznie niezadowoleni, zaciągnięci do Malezji praktycznie siłą, pokrzywdzeni przez los i zdani na łaskę pogody i czyhających w głębi dżungli zwierząt, gotowych w każdej chwili ich zaatakować. Denerwowało mnie to, że ci trzej wielcy mężczyźni ukazani są jako biedni, rozhisteryzowani i nieporadni chłopcy, podczas gdy Pawlikowska, niczym Rambo potrafiła poradzić sobie w każdej sytuacji, znała odpowiedź na każde pytanie i doskonale radziła sobie w dzikim świecie z jakim przyszło jej się zmierzyć. Podejście głównej bohaterki działało mi na nerwy, ponieważ miałam wrażenie, że traktuje swoich towarzyszy z góry przez to, że zwiedziła duży kawałek świata i widziała znacznie więcej od nich. Poza tym dodatkowo na minus uznałam fakt, że tak ich upotoczniła i przedstawiła w niezbyt korzystnym świetle przez to, jakiego języka używają. Ogólnie miałam wrażenie, że Pawlikowska jest pępkiem całej wyprawy, że musi być w centrum wydarzeń i, że bez niej pozostali nie dotrą do celu wyprawy, bo to ona jest najważniejsza i tylko ona wie, jak sobie poradzić w Dżungli Dinozaurów.

Jako plus potraktowałam wtrącenia dotyczące różnych historycznych, religijnych czy geograficznych odniesień. Chociaż nie było ich zbyt wiele, dzięki nim książka zyskała w moich oczach, ponieważ nie była już jedynie czymś na wzór pamiętnika z podróży.  Czytając o Buddzie czy o taoizmie mogłam bardziej wczuć się w sytuację, w miejsce wydarzeń. Nie czułam się tak, że czytam jedynie suche fakty z podróży, ale wydawało mi się, że choć trochę lepiej poznaję towarzyszący wyprawie rajdowej świat.

Zdecydowanie autorka ma swój własny styl, który bardzo rzuca się w oczy. Niestety, nie przypadł mi on szczególnie do gustu. Jak na książkę podróżniczą, zdecydowanie za mało było w niej szczegółów z życia w Malezji. Wszystko było uogólnione i przez większą część czytania miałam wrażenie, że Beata Pawlikowska skupia się na towarzyszącym jej i jej kolegom bólu i cierpieniu związanemu z brakiem jedzenia, brakiem czystej wody czy też ciągłym lęku przed czyhającymi na nich krwiożerczymi pijawkami, tygrysami i innymi dzikimi zwierzętami.

Książka, moim zdaniem, nie jest zbyt dobra i na pewno nie powinni opierać się na niej ludzie, którzy planują podróż do malezyjskiej dżungli. Napisana lekkim językiem, czyta się ją w mig, ale niestety, nie jest to książka, która pozostaje długo w pamięci.

środa, 26 czerwca 2013

Czerwień rubinu - Kerstin Gier

Tytuł: Czerwień Rubinu
Tytuł oryginału: Rubinrot
Tom: #1
Autor: Kerstin Gier
Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 2011
Liczba stron: 344
Ocena: 8/10




Gwendolyn płata figla całej rodzinie i niespodziewanie to ona, a nie jej kuzynka Charlotte cofa się do przeszłości. Należy do rodziny, w której jest tajemniczy "gen", z pomocą którego można przenosić się w czasie. Według skomplikowanych wyliczeń, w jego posiadaniu miała być właśnie Charlotte - dlatego od zawsze dziewczyna szkolona była w różnych sztukach - od jazdy konnej, przez fechtunek i na różnych językach obcych skończywszy. Gwendolyn, która przez całą rodzinę, poza matką i swoim rodzeństwem jest traktowana jak pomiotło i piąte koło u wozu, początkowo nie wie jak ma powiedzieć najbliższym o swojej nowo odkrytej umiejętności. Gdy już do tego dochodzi, ci podejrzewają spisek i doszukują się oszustwa.

Pominąwszy możliwość cofania się w czasie Gwen posiada jeszcze jeden dar. Widzi i słyszy duchy, co nie zawsze ją cieszy, gdyż stworzenia te bywają niezwykle natarczywe i uparte. W to także nikt nie chce wierzyć i powierniczką jej sekretów jest jedynie matka, która jak się okazuje także skrywa przed nią sekrety.

Gwendolyn jest rubinem. Jedną z dwunastu podróżniczek w czasie, którzy należą do Strażników. Należy do nich między innymi Gideon, który mimo początkowej niechęci budzi sympatię (i nie tylko!) naszej bohaterki. Wspólnie z nim wybiera się w pierwsze poważne podróże do przeszłości, gdzie spotyka między innymi nieżyjących już członków swojej rodziny.

Na własny akapit zasługuje także Leslie, najlepsza przyjaciółka Gwendolyn. Jest niesamowicie barwną postacią, która od samego początku bardzo u mnie zaplusowała. To taka dobra duszyczka w książce. Zawsze jej pomagała, doradzała, zbierała dla niej potrzebne informacje. Chciałabym, żebym na mojej przyjaciółce mogła polegać tak, jak Gwen mogła na Leslie.

"Czerwień rubinu" to pierwszy tom "Trylogii czasu". Pochłonęłam całą książkę w zaledwie jeden dzień - co ostatnimi czasy praktycznie mi się nie zdarzało. Wciągająca, od pierwszej strony aż do ostatniego zdania. Akcja toczy się niesamowicie szybko, ciągle coś się dzieje i dzięki temu nie ma nawet chwili nudy! Nie przypominam sobie, bym kiedykolwiek wcześniej czytała jakąś historię o podróżach w czasie, więc zdecydowanie na plus - wreszcie coś innego niż wszechobecne wampiry i wilkołaki.




W skład serii wchodzą:
Czerwień Rubinu || Błękit Szafiru || Zieleń Szmaragdu

********************
Ha! Udało mi się jeszcze dzisiaj coś naskrobać :)

Mam nadzieję, że ta moja pierwsza i jeszcze niedopracowana recenzja nie jest aż taka zła. Jestem więcej niż pewna, że z biegiem czasu będzie już tylko coraz lepiej, obiecuję! ^^

Drugi początek

Założyłam bloga i co? I go olałam. Ale teraz już wracam na dobre, mam nadzieję.

Otóż skończyła mi się sesja i mam teraz sporo wolnego czasu, więc mogę bez skrępowania odkrywać tajniki blogspota (póki co ciągle jest to dla mnie czarna magia - dlatego blog wygląda na razie jak wygląda >.<).

Dodatkowej motywacji do pisania dostarcza mi mój nowy nabytek - czytnik Kindle Paperwhite, którego pokochałam od pierwszego wejrzenia. Czyta się fantastycznie, w każdych warunkach.

Jutro pojawią się pierwsze dwie recenzje. Książek o tematyce azjatyckiej - na pierwszy rzut pójdzie Beata Pawlikowska i jej rajd po Malezji, a także "Wypalone cienie" Kamili Shamsie. Jedna lepsza, jedna gorsza, tak dla zróżnicowania.

Życzcie mi powodzenia i wytrzymałości (bo ze mnie mały nerwus jest, a tutaj dużo do ogarnięcia mam).