wtorek, 23 lipca 2013

Krucha jak lód - Jodi Picoult



Tytuł: Krucha jak lód
Tytuł oryginału: Handle with Care
Autor: Jodi Picoult
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Data wydania: maj 2010
Liczba stron: 616
Ocena: 7/10





Niezapomniana opowieść o tym, jak kruche jest życie oraz do czego może posunąć się człowiek, kiedy chce je chronić.

Rodzice oczekujący narodzin dziecka mają tylko jedno życzenie: żeby było zdrowe. Nie musi być idealne. Charlotte i Sean O'Keefe - małżeństwo z kilkuletnim stażem - także wybraliby zdrowie dla swojego dziecka. Niestety, kiedy na świat przychodzi ich młodsza córka Willow, okazuje się, że cierpi na rzadką chorobę genetyczną objawiającą się niezwykłą łamliwością kości. Ich życie staje się pasmem bezsennych nocy, rosnących długów, współczujących spojrzeń innych rodziców i, co może najgorsze, nieustannego rozpamiętywania: co by było gdyby? Gdyby o chorobie Willow było wiadomo odpowiednio wcześnie? Gdyby urodziła się zdrowa?

Ciążę Charlotte prowadziła jej najlepsza przyjaciółka - Piper. Po jednym z niewinnych upadków Willow, który kończy się złamaniem obu kości udowych, Charlotte i Sean szukają pomocy u prawnika. Ten doradza im wytoczenie Piper procesu o błąd w sztuce lekarskiej... Wygranie sprawy gwarantowałoby rodzinie odszkodowanie, a co za tym idzie, lepszą opiekę nad córką. Jest tylko jedno ale - matka musi przyznać, że usunęłaby ciążę, gdyby wiedziała o chorobie córki. Czy zdecyduje się na taki krok? Jak wiele poświęci z miłości do dziecka?

Głęboko poruszająca powieść Jodi Picoult ukazuje rodzinę żyjącą z nieprawdopodobnym ciężarem, walkę o utrzymanie rodzinnych więzi oraz potężną siłę miłości.


Przepełniona bólem i cierpieniem opowieść. O dziecku, które może złamać sobie kość (i to z przemieszczeniem) w tak naprawdę każdej sytuacji i które spędziło mnóstwo czasu w gipsie typu żabka. O matce, która za cenę ogromnego odszkodowania jest w stanie pozwać do sądu najlepszą (i jedyną) przyjaciółkę, poświęcić małżeństwo i kłamać (choć nie do końca można nazwać to kłamstwem) przed sądem, twierdząc, że gdyby od początku wiedziała, że urodzi chore dziecko, poddałaby się aborcji. O ojcu, który nie może pogodzić się z decyzją żony i do którego dopiero zaczyna docierać fakt, jak wiele stracił spędzając całe dnie w pracy, a nie przy córkach. O nastolatce, która usilnie próbuje zwrócić na siebie uwagę kogokolwiek, która potrzebuje pomocy i wsparcia, która nie chce już dłużej być niewidzialna. O położnej, która za sprawą najlepszej przyjaciółki straciła zapał do pracy i szuka pocieszenia w pracach remontowych.

Mogłabym tak pisać w nieskończoność. Ta książka jest tak wielowątkowa, momentami strasznie trudna i skłaniająca do postawienia sobie wielu kłopotliwych pytań. Co zrobiłabyś, gdybyś będąc w ciąży dowiedziała się, że urodzisz dziecko chorujące na nieuleczalną chorobę, która uniemożliwi mu normalne funkcjonowanie? Czy poddałabyś się aborcji tylko dlatego, że dziecko nie spełnia jakichś twoich wymagań? Czy miałabyś serce przed sądem i własnym dzieckiem zeznać, że gdybyś wiedziała o jego chorobie, zdecydowałabyś się na usunięcie ciąży? 


"Rodzina nigdy nie jest taka, jakiej pragniemy. Wszyscy marzymy o tym, co niemożliwe: idealnym dziecku, kochającym mężu, o matce, która kiedyś nie chciała nas zatrzymać. Żyjemy w dużych domkach dla lalek, kompletnie nieświadomi tego, że w każdej chwili może pojawić się wielka dłoń i zmienić wszystko, co nas otacza, wszystko, do czego jesteśmy tak przywiązani."


Charlotte. Matka i męczennica. Zdecydowanie znajduje się w czołówce moich najbardziej znienawidzonych postaci. Chciała (rzekomo) dobrze, wyszło inaczej. Nie potrafiła postawić się w sytuacji córki, wydawało jej się, że jest za mała by cokolwiek z tego wszystkiego zrozumieć. Wmawiała jej, że to, co będzie zeznawać w sądzie jest po prostu kłamstwem, dzięki któremu zdobędą fundusze na dalsze leczenie dziewczynki. Tyle, że to nie było kłamstwo, a najszczersza prawda, do której nie potrafiła się przyznać. Nie liczyła się z uczuciami męża, przyjaciółki, własnych dzieci. Teoretycznie działała w dobrej wierze, ale nie przyjmowała do wiadomości, że ktoś może mieć inne zdanie niż ona. I to ją w moich oczach zgubiło.

Sean. Facet ideał. Owszem, zaharowywał się na śmierć, a przez to wiele stracił w oczach córek. Jednak on, w przeciwieństwie do żony naprawdę się o nie troszczył. Obchodziło go to, co one czują, co je bawi, a co smuci. Chciał być ich najlepszym przyjacielem.

Amelia. Starsza siostra Willow. Przez chorobę siostry cierpi także ona. Nie może w pełni cieszyć się życiem tak jak jej rówieśnicy, nie może nigdzie wyjeżdżać, ponieważ przez wszystkie wydatki na Willow, jej rodzina nie ma pieniędzy na wszelkie inne zachcianki. Ma wrażenie, że rodzice jej nie dostrzegają i popada w bulimię. 

Willow. Od urodzenia choruje na niezwykle ciężką łamliwość kości. Jeszcze przed narodzinami miała kilka złamań. Mimo wszystko, dziewczynka nie użala się nad sobą i czerpie z życia pełnymi garściami. Zna całe mnóstwo ciekawostek, którymi sypie jak z rękawa. Zdaje się, że mimo że jest najmłodsza, to właśnie ona rozumie z całej tej sytuacji najwięcej.


"Kiedy chronisz ukochaną osobę przed cierpieniem - zarówno gdy już cierpi, jak i kiedy dopiero ma cierpieć - to jak to nazwać: morderstwem czy miłosierdziem?"

W tej historii praktycznie wszystko jest nie tak. Nie ma tu ani grama z tego, co w naszym mniemaniu może uchodzić za typowy przykład "normalnej rodziny". Najsmutniejsze w tym wszystkim było to, że problem u Amelii nie został zauważony przez rodziców, a przez kogoś zupełnie obcego, spoza rodziny. Kogoś, kto właściwie nie musiał się wtrącać i kogo nie powinno interesować, co dzieje się w tej czy innej rodzinie.

"Każdy człowiek chce być kochanym. To pragnienie popycha nas do najgorszego."


Uwielbiam Jodi Picoult. Co prawda dużo czasu zajmuje mi doczytanie jej książek do końca, ponieważ kosztuje mnie to wiele emocji, ale gdy już zamykam na dobre którąś z jej historii, mam w głowie i sercu totalną pustkę. Tak samo było tym razem. Po przeczytaniu ostatniego zdania dosłownie nie wiedziałam co ze sobą zrobić. Po pierwsze - nie takiego zakończenia się spodziewałam. Po drugie - musiałam dać upust emocjom, które kumulowały się we mnie przez ponad 600 stron. Nieczęsto zdarza mi się trafić na takiego autora, który jest w stanie aż tak mnie poruszyć. 

środa, 17 lipca 2013

Geniusz - Graham Masterton


Tytuł: Geniusz
Tytuł oryginału: Genius
Autor: Graham Masterton
Wydawnictwo: Replika
Data wydania: 2012
Liczba stron: 428
Ocena: 9/10



W 1942 roku grupa Japończyków dokonuje zuchwałego porwania pewnego naukowca. Wydarzenie to odbije się echem ponad pół wieku później, kiedy to młody, spokojny, niedoszły muzyk Micky Frasier dokona heroicznego czynu i uratuje napadniętego przez dwóch zbirów doktora od niechybnej śmierci. Ocalony mężczyzna jest kimś wyjątkowym, geniuszem w każdej dziedzinie, a spotkanie z nim całkowicie odmieni przeciętne dotąd życie Frasiera. Doktor jest wynalazcą metody znacznie poprawiającej funkcjonowanie ludzkiego mózgu i w ramach podziękowania postanawia podzielić się głęboko skrywanym mrocznym sekretem ze swoim wybawcą. Poznawszy go Micky wplącze się w przerażającą aferę zagrażającą życiu jego samego i najbliższych mu osób.  Geniusz to powieść o marzeniach i cenie, jaką trzeba zapłacić za ich spełnienie.


Kto z nas nie wyobrażał sobie lepszego życia? Kto z nas nie chciałby być mądrzejszy, bogatszy, lepszy? Czy mając możliwość zakosztowania innego życia, czy gdybyście mogli wiedzieć rzeczy, o których nawet wam się nie śniło, skorzystalibyście z okazji? W takiej sytuacji został postawiony Micky Frasier, zupełnie zwyczajny mężczyzna, który marzy o wielkiej karierze gwiazdy rocka, a w rzeczywistości pracujący na zmywaku we włoskiej knajpie.

Jego życie wywraca się do góry nogami, gdy stał się świadkiem dziwnego wydarzenia. Zobaczył jak dwóch potężnych mężczyzn usiłuje porwać jakiegoś staruszka. Oczywiście dobroduszny Micky nie był w stanie przejść obojętnie widząc ludzką krzywdę, więc rzucił się na pomoc starszemu panu. I to ściągnęło na niego całe mnóstwo problemów. 

To nie tak, że Micky nie miał innego wyjścia. Miał wybór. Nie musiał brać środka, który otrzymał od doktora, a jednak zrobił to. Ludzka ciekawość i chęć bycia lepszym zwyciężyła. Czy mu się to opłacało? Nie sądzę. Jego decyzja pochłonęła wiele ludzkich żyć, na jego bliskich spadły same kłopoty, a on sam został wplątany w akcję uruchomienia dziwnych maszyn. 

Kim są ludzie, którzy tak zawzięcie ścigają doktora? Co będzie musiał zrobić Micky? Czy wszystko skończy się szczęśliwie?  

"Geniusz" to pierwsza książka Mastertona, którą przeczytałam. Wcześniej dużo słyszałam o tym pisarzu, ale byłam tak zakochana w Stephenie Kingu, że nie dopuszczałam do siebie możliwości, że ktoś może dorównywać mu w powieściach grozy. A teraz strasznie żałuję, że tyle zwlekałam z poznaniem twórczości Grahama Mastertona. 

Strasznie podobała mi się postać Mickiego i ogólnie sytuacja, z jaką przyszło mu się zmierzyć. Początkowo trochę gubiłam się w fabule, ze względu na mnogość postaci - nie mogłam się zorientować kto jest dobry a kto zły, która organizacja odpowiada za co - ale potem, gdy już wszystko zaczęłam rozumieć, doszłam do wniosku, że to był celowy zabieg Mastertona. Mimo dość dużej objętości, książkę czytało mi się niezwykle dobrze. Dwa dni i koniec. Nie było słabszych momentów, akcja w żadnym wypadku się nie ciągnęła, obeszło się bez niepotrzebnych zapychaczy w fabule. 

Jestem bardzo ciekawa, czy inne twory Grahama Mastertona utrzymują podobny poziom, czy akurat trafiła mi się jedna z lepszych jego powieści. Na pewno w niedługim czasie przeczytam jeszcze jakąś jego książkę, pytanie tylko brzmi: którą? Wiem, że napisał ich dość pokaźną liczbę i aż nie wiem, za co się zabrać w pierwszej kolejności. 

Ktoś z was coś czytał? Możecie mi coś polecić?

piątek, 12 lipca 2013

Klątwa Tygrysa - Colleen Houck


Tytuł: Klątwa Tygrysa
Tytuł oryginału: Tiger's Curse
Tom: #1
Autor: Colleen Houck
Wydawnictwo: Otwarte
Data wydania: 2012
Liczba stron: 360
Ocena: 8/10







Były już wampiry, wilkołaki, zombie... Teraz pora na tygrysy! Tak, na tygrysy. Takie wielkie dzikie koty w paski. 

Kelsey właśnie zaczęły się wakacje. Chcąc dorobić sobie do studiów postanowiła znaleźć sobie pracę. I gdzie trafiła? Do cyrku! Tam właśnie zaczęła się jej przygoda z niezwykłym białym tygrysem, Dhirenem. Co było w nim takiego niezwykłego? Nie wykazywał ni grama agresji, robił to czego się od niego wymagało i wydawało się, że rozumie totalnie wszystko, co się do niego mówi. Dziewczynę tak zauroczył ten piękny kot, że któregoś dnia zrobiła coś, czego nikt przy zdrowych zmysłach nigdy w życiu by nie zrobił. Wsadziła rękę między pręty klatki i pogłaskała go! I tutaj kolejne zaskoczenie, bo przecież każdy normalny tygrys zapewne skorzystałby z okazji i rozszarpał ten kawał mięcha na strzępy. Ale nie nasz poczciwy Dhiren, który... zaczął lizać rękę Kelsey.

Niesamowita więź między nastolatką a tygrysem bardzo szybko się pogłębiała, aż pewnego dnia w cyrku pojawił się tajemniczy pan Kadam. Zaproponował dziewczynie podróż do Indii w towarzystwie jego i tygrysa, gdzie zwierzę miało trafić do rezerwatu. Oczywiście książka nie miałaby sensu, gdyby Kels odmówiła. I w ten oto sposób trafiamy do malowniczych Indii, gdzie Kels zdana jest jedynie na siebie (no i tygrysa). Okazuje się bowiem, że wcale nie jedzie do żadnego rezerwatu, a ona sama zostaje porzucona w samym środku dżungli. 

W miarę gdy poznajemy historię, poznajemy historię Rena i jego brata, Kishana. Obaj bracia zostali za sprawą klątwy zamienieni w tygrysy, a zadaniem Kelsey jest jej cofnięcie, gdyż jak się okazuje, tylko ona jest w stanie to zrobić. 

Długo zastanawiałam się nad przeczytaniem tej książki. Z jednej strony niesamowicie mnie do niej ciągnęło, z drugiej jednak trochę się obawiałam, że piękna okładka może robić za taki kamuflaż i w środku czeka mnie jedno wielkie rozczarowanie. Przeczytałam strasznie dużo recenzji na temat tej serii i w znacznej większości komentarze były pozytywne. I chyba to przesądziło. 

Kelsey to zwykła nastolatka, która nie do końca rozumie, co siedzi w jej głowie (i sercu). Niby zdawała sobie sprawę z uczucia, jakim darzy Dhirena-nie-tygrysa, ale sama sobie próbowała zaprzeczyć. Rozumiem, bała się odrzucenia i tego, że chłopak sprawi jej jedynie ból. Ot, takie rozterki małolaty. Tak czy inaczej, skończyła z chwilowo złamanym sercem.

Ogólnie rzecz biorąc, poza działającym na nerwy zachowaniem Kelsey, książka zdecydowanie na plus. Bardzo szybko i lekko się ją czytało - zapewne dzięki narracji pierwszoosobowej. Dodatkowym atutem jest umiejscowienie akcji - Indie.

Cieszę się, że Kelsey nie rozwiązała całej klątwy już w pierwszej części sagi. Na pewno doczytam serię niedługo do końca. Chcę wiedzieć jak skończy mój ulubieniec, pan Kadam, a także ciekawi mnie, jak rozwiąże się sprawa między Kels a Renem (no dobra, jestem na 99% pewna, że wiem jak się skończy, ale i tak chcę przeczytać).

W skład serii wchodzą:
Klątwa Tygrysa || Wyzwanie || Wyprawa || Przeznaczenie

środa, 10 lipca 2013

Błękit Szafiru - Kerstin Gier

Tytuł: Błękit Szafiru
Tytuł oryginału: Saphirblau
Tom: #2
Autor: Kerstin Gier
Wydawnictwo: Egmont
Data wydania: 19 październik 2011
Liczba stron: 364
Ocena: 8/10





W drugiej części trylogii o podróżnikach czasu ponownie spotykamy się z Gwendolyn. Tym razem nasza bohaterka nadal nie wie za dużo na temat misji, jaką musi wykonać. Pozostali Strażnicy nie dopuszczają jej do ważnych informacji, traktują ją jak szpiega i zasłaniają oczy, by nie poznała struktury budynku. 

Gwen na własną rękę zaczyna kombinować, szukać, zbierać informacje. Wszystko zaczyna się, gdy podczas jednej z codziennej podróży w czasie w piwnicy spotyka swojego... dziadka! To dzięki niemu dziewczyna powoli, krok po kroku zaczyna poznawać historię Strażników. Nadal jednak nie do końca rozumie, co się wydarzy, gdy krew wszystkich dwunastu podróżników zostanie połączona. Nie do końca też zgadza się z twierdzeniem, że Paul i Lucy, dwójka byłych Strażników, którzy uciekli kradnąc jeden z chronografów są zdrajcami, którzy działają na niekorzyść całej organizacji. 

Po raz ponowny musi stanąć oko w oko z hrabią de Saint Germain, który już od pierwszego spotkania nie przypadł jej do gustu. Towarzyszyć jej w tym ma Gideon, który jest dla niej jedną wielką zagadką. Nie pomaga jej fakt, że zaczyna rozumieć uczucie, jakim zaczęła go darzyć. Sam chłopak także niczego jej nie ułatwia, ponieważ jego zmienne w stosunku do niej zachowanie może być odbierane w różny sposób. 

Z całą pewnością, ten tom podobał mi się znacznie bardziej, niż pierwszy. Zdecydowanie jednym z największych plusów tej części jest towarzyszący Gwendolyn demon, Xemerius. Pokochałam go odkąd tylko się pojawił. Mam nadzieję, że w ostatnim tomie też się pojawi, bo bez niego to już na pewno nie będzie to samo. Wprowadza mnóstwo humoru, a do tego bardzo pomaga naszej bohaterce - nie tylko w rozwiązaniu zagadki związanej ze Strażnikami. Dzięki niemu Gwen jest w stanie po części lepiej poznać Gideona (który tutaj się nie popisał -,-) Ten chłopak był strasznie rozmemłany i momentami totalnie nijaki. Wszystkiego się czepiał i ciągle wszystko komplikował. Oczywiście domyślił się, że Gwen coś ukrywa, ale to nie usprawiedliwia jego denerwującego zachowania. Kolejną nową postacią, pełną sprzeczności i niedopowiedzeń jest brat Gideona, którego zapewne lepiej poznamy dopiero w trzecim tomie. Myślę, że sporo jeszcze może namieszać. 

Nie mogę się doczekać, kiedy przeczytam wreszcie ostatnią część. Szczerze, nie sądziłam, że tego typu literatura mnie aż tak zainteresuje aż tak. Przed czytaniem obawiałam się, że po przeczytaniu pierwszej części  porzucę serię, więc spotkała mnie nie lada niespodzianka. A już zaczynałam wątpić w literaturę młodzieżową, jak widać na szczęście niepotrzebnie :)

W skład serii wchodzą:
Czerwień Rubinu || Błękit Szafiru || Zieleń Szmaragdu

czwartek, 4 lipca 2013

Stosik #1

Ponieważ właśnie zaczął się lipiec, postanowiłam, że dodam na bloga swój stosik z książkami, które zaplanowałam przeczytać w tym miesiącu. Co prawda nie będzie to taki typowy stosik jak zazwyczaj można spotkać na blogach książkowych, bo w znacznej większości czytam na czytniku. 

Najpierw książki w wersji papierowej:

(Od góry)
1. Kazuo Ishiguro - Nokturny
Książka leży na półce już ze trzy lata i czeka na dogodny moment, w którym w końcu się za nią wezmę. - zakup własny

2. John Marsden - Jutro
Dużo się nasłuchałam, więc wysłałam po nią siostrę do biblioteki publicznej. Oczywiście to był błąd - sama powinnam po nią pójść, bo teraz siostra mi ją zabrała i powiedziała, że dopóki ona jej nie przeczyta, do mnie nie trafi. Więc chyba dobrze się zapowiada. Musiało ją nieźle wciągnąć, bo ona z zasady nie czyta książek. - wypożyczone z biblioteki

3. Stephen King - Czarna Bezgwiezdna Noc
Ta książka też leży już u mnie jakiś czas. Jest to zbiór opowiadań. Przyznaję, przed sesją przeczytałam jedno z nich, ale ja do Kinga muszę mieć natchnienie, a że trzeba było skupić się na nauce, to zbiorek poszedł w odstawkę. - zakup własny

4. Stieg Larsson - Dziewczyna, która igrała z ogniem
Druga część kultowej sagi Millenium. Pierwszy pochłonęłam w dwa dni, a za ten nie mogę się zabrać. Niby zaczęłam czytać, ale ciągle coś mnie rozprasza i nie mogę się dobrze wciągnąć w fabułę. Ale mam nadzieję, że w końcu ją skończę, bo zapowiada się naprawdę ciekawie - według przeczytanych przeze mnie recenzji nawet ciekawiej niż wcześniejszy tom! - zakup własny

Książki na czytniku:



1. Michael Grant - Gone: Faza druga. Głód.
Pierwsza część mnie niesamowicie wciągnęła, mam nadzieję, że dalsze też utrzymają wysoki poziom. 

2. Colleen Houck - Klątwa Tygrysa (->recenzja)
Ile ja się o tej serii nasłuchałam... Musiałam ją w końcu zdobyć! Póki co jestem w połowie i naprawdę jestem pod wrażenie.

3. Jodi Picoult - Krucha jak lód
Jodi Picoult poznałam stosunkowo niedawno. Przeczytałam wcześniej dwie czy trzy jej książki i wszystkie wywołują u mnie silne uczucia. Autorka porusza trudne tematy i robi to fantastycznie.

4. Graham Masterton - Geniusz (->recenzja)
Do książek tego pana zabierałam się od baaardzo dawna. W końcu się przemogłam i za pomocą wyliczanki(xD) mój wybór padł na tę konkretną pozycję. Mam nadzieję, że nie będę żałować akurat tego wyboru. 


Póki co zaplanowanych na lipiec mam 8 książek, ale znając życie w międzyczasie dojdą jeszcze jakieś dodatkowe. Chciałabym przeczytać wszystkie te wymienione wyżej, ale zobaczymy jak to się ułoży. Póki co mam niezłe tempo, bo w tym miesiącu przeczytałam już dwie książki, trzecią kończę.
Życzcie powodzenia i dajcie znać, czy stosik się podoba :) To mój pierwszy raz, kiedy wstawiam coś takiego. Następny stosik planuję wstawić w przyszłym miesiącu.  

środa, 3 lipca 2013

Igrzyska Śmierci - Suzanne Collins

Tytuł: Igrzyska Śmierci
Tom: #1
Autor: Suzanne Collins
Wydawnictwo: Media Rodzina
Data wydania: 21.03.2012
Liczba stron: 352
Ocena: 9/10





O Igrzyskach Śmierci słyszał chyba każdy. W większości zapewne za sprawą filmu, który w kinach cieszył się bardzo dużą popularnością. Ja - jak to ja - uniknęłam tego całego "bumu" i oczywiście filmu nie widziałam, a do zapoznania się z książkową wersją też mi się jakoś niespecjalnie spieszyło. W końcu jednak zdecydowałam, że przyszła pora na zapoznanie się z tym hitem. I co? Żałuję, że tak późno się wzięłam za czytanie tej serii.

Świat składający się z dwunastu dystryktów, którymi rządzi Kapitol. Im dalszy numer dystryktu, tym biedniejsza i słabiej zaopatrzona ludność. Katniss, główna bohaterka książki pochodzi z Dwunastego Dystryktu, a więc wychowała się w skrajnej biedzie. Można powiedzieć, że jest głową rodziny, ponieważ odkąd jej ojciec-górnik zginął, to ona zajmuje się zapewnianiem matce i młodszej siostrze pożywienia. Katniss to niewątpliwie silna dziewczyna. Umie polować, nie daje sobie w kaszę dmuchać, zdaje sobie sprawę ze zła, za które odpowiada Kapitol. Ma dobre serce - aby uchronić młodszą, zaledwie dwunastoletnią siostrę przed wzięciem udziału w krwawych, Głodowych Igrzyskach, sama zgłasza się jako ochotniczka, by wziąć w nich udział.

Mimo mojej początkowej sympatii do niej, im dalej czytałam, tym bardziej zaczynała mnie irytować. Strasznie działało mi na nerwy jej feministyczne podejście do życia, przedmiotowe traktowanie Peety i ogólne samouwielbienie. Zawsze denerwowały mnie takie bohaterki, które uważają, że same sobie ze wszystkim najlepiej poradzą, same wszystko zrobią, same wszystko potrafią, a wszyscy inni nic nie wiedzą i do niczego się nie nadają. Takim Zosiom Samosiom mówię stanowcze nie. Oczywiście rozumiem, znalazła się w ciężkiej sytuacji - zamknięta na arenie razem z dwudziestoma trzema innymi osobami, których zadaniem jest powybijanie się nawzajem w pień.

Najbardziej podobały mi się postacie Rue i Liszki. Jakoś tak ze wszystkich trybutów, to one dwie przypadły mi najbardziej do gustu. Peety było mi szkoda, chociaż jakoś pod koniec zrobił się trochę ciapowaty. Cato, na początku wielki, silny mięśniak, a potem nieporadny chłopiec. Katniss - od początku do końca wielka wojowniczka.

Sam pomysł autorki na zorganizowanie takich Głodowych Igrzysk strasznie przypomina mi "Wielki Marsz" Stephena Kinga. Już po przeczytaniu kilku recenzji nasunęła mi się taka myśl, a im dalej zagłębiałam się w lekturę, tym bardziej wydawało mi się, że King był w jakimś stopniu inspiracją dla pani Collins. Co prawda tam nie walczyli ze sobą w pełnym tego słowa znaczeniu, jednak obie sytuacje powodowały, że uczestnicy wariowali, tracili zmysły i byli wycieńczeni zarówno psychicznie jak i fizycznie.

Igrzyska Śmierci, mimo swoich minusów bardzo mi się podobały. Czyta się je strasznie szybko i łatwo, gdyż język jest przystępny i typowo młodzieżowy. Zachęcam do przeczytania zarówno tych, którzy ekranizację już widzieli, jak i tych, którzy jeszcze nie mieli okazji się z nią zapoznać. Ze swojej strony powiem jeszcze, że książka zdecydowanie lepsza. W filmie dużo rzeczy pominęli, a także sporo poprzeinaczali.

W skład serii wchodzą:
Igrzyska śmierci || Pierścień w Ogniu || Kosogłos